Zmiany

Niestety dane z poprzedniego bloga nie chcą się załadować, ale może to znak, że trzeba zacząć wszystko od początku?
Choruję na ED od 2007r. teraz jest już znacznie lepiej. Można powiedzieć, że to ja kontroluję chorobę, a nawet zaryzykowałabym stwierdzenie, że jestem zdrowa, ale mam świadomość podstępności tej choroby i nie pozwalam jej wrócić. Od jakiegoś czasu nie liczę nawet kalorii, zwyczajnie jem intuicyjnie.
Na poprzednim blogu wspominałam także, że byłam u wielu ginekologów i mówiono mi, że nie będę miała dzieci, mimo prawidłowej budowy narządów, moje hormony były w kiepskim stanie. Pogodziłam się z tym. Mam cudownego męża, któremu mówiłam o swoich problemach zdrowotnych, ale on zawsze powtarzał, że nie ma co na serio brać tych wszystkich badań i trzeba zaufać naturze. Tak się stało, że na początku tego miesiąca poczułam, że jestem w ciąży(żeby było zabawnie nie staraliśmy się o dziecko). Zrobiłam 2 testy i wyszły pozytywnie ;) niestety pojawiło się plamienie, które bardzo mnie zaniepokoiło. Po 12 dniach ustało. Oczywiście przez cały ten czas pracowałam, a przed ciążą starałam się być bardzo aktywna fizycznie. Niestety wczoraj plamienie wróciło i instynkt kazał mi coś z tym zrobić. Wizytę u pani doktor mam dopiero na 27 kwietnia, więc udałam się na IP. Tam próbowano mnie zbyć, twierdząc, że to wczesna ciąża i pewnie dostane@. Nie poddałam się i po 5h obejrzał mnie lekarz. USG zrobiła mi w 3min ;/ i stwierdziła, ze widzi pusty pęcherzyk i w ogóle była mało zadowolona z mojej wizyty. Powiedziałam jej o problemach hormonalnych z przed 2 lat i dała mi sztuczny progesteron n podtrzymanie ciąży i kazała powtórzyć wynik hcg następnego dnia. Nie uwierzyłam jej do końca, bo czuję, że to maleństwo we mnie rośnie. Progesteron oczywiście zaczęłam brać, bo chcę dać dziecku szanse, ale w pusty pęcherzyk nie wierzę. HCG dziś podniosło się przez 2 dni z 1154 do 4400, czyli zarodek się rozwija. Na wizycie za tydzień powinno być już widoczne serduszko. Denerwuję się, ale tylko swojej pani doktor uwierzę! Mam nadzieję, że moje maleństwo będzie rosło i że urodzi się zdrowe. Wszyscy mają mnie za matkę paranoiczkę, ale żyję na tym świecie 27lat z przekonaniem, że nie mogę mieć dzieci, więc jeżeli jest szansa na utrzymanie tej ciąży to zrobię wszystko co w mojej mocy. Nie chcę później sobie wyrzucać, że nic z tym nie zrobiłam.
Niestety zaleceniem lekarza jest bardzo oszczędny tryb życia, więc przebywam obecnie na L4. Zawsze uważałam, że ciąża to nie choroba, ale akurat w tym przypadku nie zamierzam ryzykować życiem dziecka. Póki co słucham organizmu i dużo odpoczywam. Plamienie pojawia się tylko przy wysiłku, więc ograniczam się do minimum. Mam jednak przeczucie, że wszystko będzie dobrze ;)


Komentarze