37 tydzień ciąży :D

Dziś oficjalnie zaczynamy 37tc. Wg mojej aplikacji i pani doktor ciąża jest uznana za donoszoną ;) Teraz już z górki…ale nie oznacza to, że już rodzę.
W środę miałam wizytę. Morfologia nam się pięknie unormowała. Posiew został pobrany. Natomiast moczem pani doktor kazała mi się nie przejmować, bo nie mam żadnych objawów infekcji (po za leukocytami w moczu), nawet w morfologii nie podwyższyły mi się leukocyty. Ulżyło mi ;) Szyjka skróciła się do 2,8cm…ale brak jest oznak zbliżającego się porodu. Mam zielone światło do wszelkiej aktywności fizycznej :D Jak to usłyszałam to myślałam, że padnę ze szczęścia. Od wielu miesięcy ciągle musiałam prosić kogoś z domowników o pomoc, a teraz robię wszystko sama. Cudowne uczucie!!! Z usg wyszło, że Asmara waży już 2525g, czyli prawidłowo, ale termin porodu przesunął się na 25 grudnia!!!! O nie!!!! Ponieważ nie zgadzam się na taką datę i bardziej podobała mi się ta z poprzedniej wizyty (12grudnia) zaczęłam zwyczajnie nie uważać na siebie i robię wszystko tak jak „normalny” człowiek…no może z wyjątkiem dźwigania ciężarów ;) Liczę na to, że 7 grudnia na wizycie usłyszę, że niedługo urodzę ;) W związku z przesuniętym terminem porodu. Czekamy ze złożeniem łóżeczka do kolejnej wizyty ;/
Ogólnie mam miliard wątpliwości co do szpitala, w którym będę rodzić. Mąż i mama woleliby ten nasz w okolicy, bo w sumie nie jest zły i bez problemu można tam dojechać w 10min. I chyba przystanę na ich propozycję, bo jak ma się coś złego stać, to i tak się stanie i nie ważne, który to będzie szpital. Nie żebym myślała negatywnie ^^ oczywiście mam nadzieję, że wszystko pójdzie bez problemu, ale trzeba być przygotowanym na każdą ewentualność.  

Torby mamy już spakowane w 100%, psychicznie nastawiłam się na przyjście dziecka na świat. Czuję się gotowa! No i nie mogę doczekać się, kiedy wezmę w ramiona swoje maleństwo i wycałuję te nóżki, które tak kopią mamę w żebra :D 

Komentarze