39tc i pierwsze objawy porodu?
Same dobre wieści, a przynajmniej wg mnie ;) Wczoraj
wieczorem zaczęły mi się lekkie skurcze, ale nie takie, żebym miała lecieć na
IP. Trwały jakiś czas, ale pozwoliły mi
zasnąć. W nocy też się pojawiały, ale nie przybierały na sile. Nie byłam pewna
czy to skurcze, ale tak mi się wydawało. Dziś o 8 rano miałam już wizytę u swojej pani
doktor. Niestety mam dość wysokie
ciśnienie i przez to ogromne bóle głowy. Oprócz tego puchnę i chyba mam ucisk
na kręgosłupie bo drętwieją mi ręce i nogi. Po ponownym zmierzeniu ciśnienia
było już w normie, ale pani doktor kazała wziąć mi Apap i jeśli po 3h ból głowy
nie minie mam się zgłosić na IP. Póki co głowa już nie boli. Mam monitorować ciśnienie
i jeżeli pojawi się taki skok to również mam jechać na IP. Po za tym wynik
posiewu jest dodatki, a to oznacza, że nie mogę większości porodu przesiedzieć
w domu. Jeżeli odejdą mi wody, pojawią się regularne skurcze mam jechać do
szpitala, bo muszą mi podać antybiotyk, żeby maleństwo się nie zaraziło.
Po badaniu pani doktor stwierdziła, że szyjka ma 2,7cm, ale
jest miękka, niestety dalej zamknięta, więc nie mogła zrobić mi masażu. Kazała
jednak stymulować brodawki, masować brzuch, być aktywna fizycznie i pić herbatkę
z malin. Kończymy dziś 38tc, więc wypadałoby już urodzić ;) Mała waży ok. 2900g
(+/-400g), czyli idealnie jak na mnie. Po wizycie zrobiła mi jeszcze ktg, żeby upewnić
się, że wszystko jest ok. No i potwierdziło się, że ten ból, który czuję to
skurcze…słabiutkie, ale jednak już są ;)
Trzymajcie kciuki, żebym do 12 grudnia urodziła. Póki co
wdrażam w życie porady i próbuję pomóc maleństwu. Na razie skurcze nie mijają,
ale też nie nasilają się. Mimo wszystko liczę na szybki postęp.
Komentarze
Prześlij komentarz